Na bielskim rynku po ubiegłotygodniowej bryndzy w ten czwartek już było lepiej. Pojawili się stali sprzedawcy: mebli, słodyczy, sprzętu wędkarskiego, koszy wiklinowych i innych towarów.
Wśród nich był też narzekający na słaby ruch sprzedawca militarnej odzieży. Jak powiedział, nowe spodnie kroju wojskowego kosztowały u niego 160 zł, zaś te „używane" jedynie 75 zł. Na pierwszy rzut oka prawie nie do odróżnienia.
Nieco lepiej było też przy stoiskach z drobiazgami za 5 zł. Oczywiście to cena umowna. Swoich amatorów za złotówkę znalazły chińskie długopisy czy markery. Za 1,50 zł można było nabyć szczoteczkę do zębów.
Ponownie na rynku pojawiły się również pyszne sery korycińskie na wagę. Uważny nabywca mógł też dostać marchew za 2,50 zł za kilogram oraz różowy papier toaletowy z recyklingu. Niestety, wciąż na rynku nie było sprzedawcy staroci i samowarów. Zawsze miał coś interesującego.
(ms)
W czwartek na bielskim rynku: