W piątek w bielskim urzędzie miasta spotkali się włodarze z Bielska, Hajnówki i Siemiatycz oraz przedstawiciele przedsiębiorstw komunalnych działających w tych miastach. Tematem spotkania były śmieci. A dokładniej - jak je zagospodarować, by nie kosztowało to tak drogo.
Na spotkaniu pojawiła się idea mineralizacji odpadów. Jest to mniej inwazyjna forma spalarni odpadów, coś w rodzaju zakładu pirolizy. Oczywiście, na tym etapie trudno mówić o jakichkolwiek szczegółach potencjalnej inwestycji. Nie wiadomo, kto, za co i gdzie miałby taki zakład zbudować. Na razie to tylko luźna koncepcja, która ma być krokiem do znalezienia sposobu na to, by gospodarka odpadami była tańsza.
We wszystkich miastach ceny odbioru i zagospodarowania śmieci wzrosły (w Bielsku z 13 do 24 zł). Prawdopodobnie przepisy dotyczące segregacji odpadów będą się zaostrzać i za parę lat ceny pójdą jeszcze bardziej w górę.
Jak na ostatniej sesji tłumaczył Jarosław Borowski, burmistrz Bielska Podlaskiego, do niedawna gospodarka odpadami była regulowana na poziomie regionalnym. Lokalne samorządy nie miały na nią zbyt wielkiego wpływu. To właśnie władze wojewódzkie zdecydowały o tym, iż składowisko odpadów powstanie w Hajnówce, a nie w Bielsku. Były przymiarki, by takie składowisko utworzyć na jednej z działek na obrzeżach miasta, ale pomysł spotkał się ze sprzeciwem mieszkańców i upadł. W konsekwencji dziś Bielsk musi słono płacić za śmieci wywożone do Hajnówki.
Obecne przepisy pozwalają na większą swobodę działań samorządów, ale - jak przyznawał na ostatniej sesji rady miasta Jarosław Borowski - trudno w kilka miesięcy nadrobić stracone szanse. Mimo to samorządy próbują. Może sposobem będzie wspomniany zakład mineralizacji odpadów.
Z drugiej strony warto pamiętać, że budowa tego rodzaju obiektów zawsze spotyka się z oporem społecznym. To trochę jak z ruchliwą drogą. Wszyscy się zgadzają, że jest potrzebna, ale nikt nie chce jej w najbliższym sąsiedztwie.
Do tematu wkrótce wrócimy.
(bisu)