Centralne Biuro Antykorupcyjne sprawdza, czy nie doszło do nieprawidłowości nie tylko w Bielmleku, ale także w Krajowym Ośrodku Wsparcia Rolnictwa, któremu Spółdzielnia Mleczarska zawdzięcza otrzymanie kredytu.
Już kilkakrotnie pisaliśmy, że funkcjonariusze CBA zabezpieczyli dokumentację w bielskiej mleczarni i prowadzą śledztwo w sprawie podejrzeń, iż jej zarząd dopuścił się niegospodarności, doprowadzając spółdzielnię na skraj upadłości oraz że miał wyłudzać kredyty.
„Puls Biznesu" donosi z kolei, że równolegle prowadzone są postępowania dotyczące KOWR, który mimo złej kondycji Bielmleku udzielił spółdzielni gwarancji na zaciągnięcie kredytu. W związku z tym zabezpieczono także dokumentację w banku, który ową pożyczkę udzielił.
Wszystkie te postępowania personalnie wiążą się z osobą Tadeusza Romańczuka, prezesa Bielmleku, a do niedawna wiceministra rolnictwa i senatora z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. Choć nie oznacza to, że jest on o cokolwiek podejrzewany lub usłyszał jakiekolwiek zarzuty.
KOWR jest instytucją rządową, bezpośrednio podległą resortowi rolnictwa, w którego kierownictwie zasiadał Romańczuk. Później jako prezes mleczarni korzystał z pomocy ośrodka.
Zresztą to nie jedyne wątki dotyczące Romańczuka, które leżą w polu zainteresowania śledczych. Są jeszcze dwa, a jeden z nich dotyczy bielskiego przedsiębiorstwa.
Jeden dotyczy Zakładów Mięsnych Netter. Gdy jeszcze Romańczuk był wiceministrem rolnictwa, resort poinformował na Twiterze, iż w ramach walki z ASF planuje budowę specjalnej ubojni i masarni, która miała skupować świnie z obszarów wokół ognisk ASF, dokonywać ich uboju, a mięso przerabiać na konserwy wojskowe. Był to pomysł jeszcze wcześniejszego ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela. Ale to jego następca - Jan Ardanowski - napisał o tym, iż planuje budowę takiego zakładu w Bielsku.
Wówczas Zakłady Mięsne Netter - po ogłoszeniu bankructwa - poszły pod młotek. Syndyk masy upadłości nie chciała mediom zdradzić, kto zakupu dokonał. Przyznała jedynie, że osoba ta nie reprezentowała rządu. Jak napisał „Puls Biznesu", zakupu dokonał Bielmlek sp. z o.o. To odrębny od mleczarni podmiot gospodarczy, ale z siedzibą w tym samym miejscu. Przypomnijmy, iż Romańczuk był wtedy wiceministrem rolnictwa (dokładnie od sierpnia 2018 roku do lipca 2019), więc musiał zrezygnować z funkcji prezesa zarządu Bielmleku. Zarząd mleczarni był z nim jednak personalnie związany, przez dłuższy czas prezesem przedsiębiorstwa pozostawała jego córka. Zresztą w siedzibie mleczarni cały czas mieściło się też biuro senatorskie Romańczuka. Tam też odbywały się wiece wyborcze PiS i Zjednoczonej Prawicy, podczas których prezentowali się kandydaci do samorządów i europarlamentu.
Ostatecznie z rządowych planów budowy ubojni w Bielsku nic nie wyszło.
Kolejną sprawą, w którą zamieszany jest Romanczuk, jest interwencyjny skup jabłek. Jak pisze „Puls Biznesu", miała nim zająć się firma zewnętrzna o nazwie Eskimos, która również otrzymała wsparcie z KOWR. Ze skupu jabłek również nic nie wyszło. Jak czytamy w artykule, początkowo minister rolnictwa zapewniał, żę firma koordynująca projekt nie potrzebuje wsparcia ze strony rządu. Później jednak okazało się, że musi zaciągnąć kredyt w wysokości 100 mln zł, a gwarancję na jego udzielenie dał właśnie KOWR. W lipcu ubiegłego roku KOWR poinformował ministerstwo, iż Eskimos kredytu nie spłacił i bank wezwał ośrodek do zapłaty najpierw 20 mln, a później kolejnych 80 mln zł z tytułu udzielonej gwarancji.
Zamieszanie w sprawie skupu jabłek zbiegło się w czasie z problemami w Bielmleku, który w lipcu przestał płacić rolnikom za mleko. I również w lipcu stanowisko w resorcie rolnictwa stracił Romańczuk. Po opuszczeniu rządu wrócił on na stanowisko prezesa mleczarni w Bielsku, a kierowany przez niego zarząd zaczął zaciągać kredyty i korzystać ze wsparcia KOWR. Pożyczek podobnie - jak w przypadku firmy Eskimos - udzielał Bank Ochrony Środowiska, który również jest zależny od rządu.
Do wszystkich tych spraw można jeszcze dodać skargę rolników, zarzucających zarządowi mleczarni, na czele z Romańczukiem, iż bezprawnie podniósł wysokość udziałów spółdzielni. Udziałowcami mleczarni są sami rolnicy, a na poczet udziałów oddawali oni procent od ceny za sprzedawane mleko. Niedługo po tym jak szefem zarządu został Romańczuk, udziały te podniesiono z 50 do 100 tys. zł. Dzięki temu łatwiej było otrzymać kredyt na ratowanie spółdzielni. Ale wiązało się z tym ogromne ryzyko, za które mogą zapłacić rolnicy. Oni jako udziałowcy ponoszą odpowiedzialność za długi spółdzielni do wysokości udziałów. Jeśli jeszcze nie wpłacili, komornik może zaległe kwoty ściągać z ich prywatnego majątku. A niewielu rolników zdążyło wpłacić 50 tys., a co dopiero 100 tys. zł.
Zaniepokojeni gospodarze zaczęli protestować przed siedzibą mleczarni, złożyli też zawiadomienie do prokuratury i wniosek do sądu o unieważnienie decyzji zarządu.
Więcej czytaj w artykule: Protest rolników pod Bielmlekiem. Spółdzielcy muszą ponownie zbierać podpisy, aby zwołać walne zgromadzenie [WIDEO, FOTO]
Niedawno jeden z wierzycieli złożył z kolei do sądu wniosek o ogłoszenie upadłości mleczarni. To spowodowało zblokowanie kont Bielmleku. Mimo to sąd na pierwszym posiedzeniu stwierdził, iż konta należy odblokować. Tymczasem zarząd spółdzielni złożył do sądu oddzielny wniosek o wprowadzenie programu naprawczego. Wniosek ten, zgodnie z przepisami, został rozpatrzony jako pierwszy i sąd zdecydował, że program taki należy wprowadzić. Spowodowało to zawieszenie sprawy o upadłość.
Niedawno prezes Romańczuk zorganizował spotkanie z rolnikami i przekazał im tę nowinę. Dodał, że udało mu się podpisać kontrakt z zagranicznym kontrahentem na dostawę serów, więc jest szansa, że mleczarnia stanie na nogi. Mimo to wielu gospodarzy postanowiło już podpisać umowy z innymi mleczarniami na dostawę mleka.
Więcej w artykule: Prezes Bielmleku spotkał się z rolnikami. Mówił o przyszłości mleczarni i pieniądzach
Warto też przypomnieć, iż w prokuraturze są zawiadomienia nie tylko dotyczące podejrzenia nieprawidłowości, których miał dopuścić się obecny zarząd Bielmleku. Romańczuk również powiadomił prokuraturę, twierdząc, iż niektóre osoby próbowały bezprawnie przejąć kontrolę nad mleczarnią i działały na jej szkodę.
Z samym prezesem kilkakrotnie próbowaliśmy porozmawiać na temat sytuacji Bielmleku. Gdy parę razy odebrał telefon, twierdził, iż jest zajęty i prosił o kontakt w innym terminie. Gdy dzwoniliśmy we wskazanym czasie, nie podnosił już słuchawki.
(bisu)