Dzisiaj proponujemy kolejną opowieść Barbary Goralczuk (po swojomu). Tym razem będzie o kotach, a właściwie o jednym kocie. Koty jak wiadomo to... królowie internetu, więc czemu miałoby ich nie być na łamach Bielsk.eu?
Chyba każdy z nas słyszał kiedyś powiedzenie, że koty chodzą własnymi drogami. Z jednej strony zdystansowane i niezależne, a z drugiej wdzięczne i urocze. Dlatego życzymy miłej lektury.
(ms)
Strażak z Toporków
Jeduczy z Kliszczel zadumaw Jurek zajechati do Toporków, odwiedati znakomych. Ale ne zakazaw, szto pryjede, nu to i nikchto na joho ne żdaw.
Chata była zaczyniona, widno kudyś pojechali.
Wyszow z puodwuora i wże brawsia siadadi w samochod, koli zobaczyw czołowieka po druhuoj storonie hulici. Koło płota stojaw mużczyna i pryhliadawsia jomu. Puod pachwoju trymaw ryżeńkoho kotika.
Jurko podumaw, szto ne chorosze byłoby ot tak pojechati sobie, nu to perejszow huliciu kob prywitawsia z czołowiekom.
- Dobry deń. A ne znajete, de to waszy susiedy?- zapytaw grzeczno i pokazaw chatu, puod kotoroju postawiw samochoda.
- Ne ma - odkazaw mużczyna - pojechali w horod.
- Aha... szkoda, to ne dożdusia, koli tak… - wzdochuw Jurka.
- Ne dożdeteś, wonie nedawneńko pojechali. My ode ze Strażakom stojali jak wonie odjiżdżali.
- Z kim? - zapytaw Jurko, bo dumaw, szto ne doczuow.
- Ze Strażakom, my obadwa - mużczyna pokazaw na kota.
- Aaaa - poniaw Jurek. - Z kotom! Wasz kotik nazywajećcia Strażak, a to intieresno wy joho nazwali - zaśmijawsia.
- Tak nazwali, bo wuon sobie takoje imie wybraw - czołowiek butno puodniuos kota wwerch. - Nie, Strażaku?
- Taaaak? - zadiwiwsia Jurek.
- A tak. Lietom, znajete, jak wuon byw szcze małym koteniatiom, wlietiew w kołodeć. Oj, żuonka płakała, szto wtopićcia, tak dawaj my klikati straż pożarnu kob wytiahnuli małysza. Inaczej nijak my joho ne mohli dostati. Pryjechali naszy chłopci, znaczy strażaki, spuścili drabinu i wyniali seruna! Nie, Strażaku? Tak ty żywesz i nazywajesia Strażakom!
Ot komedyja!
Tak liude kochajut swoju zwierynu!
Barbara Goralczuk