Rolnicy dostarczający mleko do bielskiej mleczarni nie otrzymali jeszcze zaległych pieniędzy, pomimo że sąd odblokował już konta Bielmleku. Prezes Spółdzielni wysłał do nich SMS-y z zaproszeniem na spotkanie dotyczące sytuacji w zakładzie, jednak w ostatniej chwili je odwołał.
Spotkanie miało odbyć się w piątek 15 listopada wieczorem. Niektórzy rolnicy nie odczytali SMS-a z informacją o jego odwołaniu i przyjechali do siedziby Bielmleku. Zastali jednak zamknięte drzwi. Spotkaliśmy ich na parkingu. Nie byli w najlepszych humorach.
- Do dziś nie mam pieniędzy za oddane mleko, a dowiaduję się, że mleczarnia konta ma już odblokowane - żalił się jeden z dostawców. - Zastanawiam się, co dalej będzie. Jak ta mleczarnia ma stanąć na nogi? Skoro nie ma dostaw mleka, to co będzie przerabiać i sprzedawać?
- Dalej nie wiemy też, co z wysokością naszych udziałów - dodał drugi rolnik. - Nawet prawnik miał problem z dotarciem do statutu, który je określa. No i nie wiem, czy są one podniesione do 100 tys. zł i jeśli spółdzielnia padnie, to czy każdy z nas będzie musiał spłacać jej długi do 100 tys. zł, czy jednak udziały to 50 tys. zł, jak było wcześniej. Prezes, jak było wszystko dobrze, to tylko głowę zadzierał i w pas mu się trzeba było kłaniać, a tym bardziej, jak został senatorem i wiceministrem. A teraz to już tylko się chowa i w oczy nie chce spojrzeć.
Prezes powiadomił rolników, że wkrótce poda termin nowego spotkania.
Nad bielskim Bielmlekiem zebrały cię czarne chmury. Majątek spółdzielni do niedawna był w rękach komorników. Teraz sąd rozpatruje wniosek o upadłość. Podejrzeniami o nieprawidłowości w zarządzaniu mleczarnią zajmuje się z kolei białostocka prokuratura. Bielscy śledczy badają zaś, czy Bielmlek nie doprowadził do zatrucia wody w rzece Białej i Orlance. W czerwcu doszło do awarii w mleczarni i do rzeki spłynęło tysiące litrów mleka. Śnięte ryby znajdowali nawet mieszkańcy Chraboł na brzegu Orlanki (do niej wpływa bielska rzeka).
Przez jakiś czas po złożeniu wniosku o upadłość mleczarni, miała zablokowane konta, a już wcześniej jej majątek zaczęli zajmować komornicy. Sąd postanowił jednak, iż zanim nie wyda decyzji odnośnie upadłości spółdzielni, nie będzie pozbawiał jej płynności finansowej. Nakazał więc odblokowanie aktywów. Powołał też biegłego, który ma ocenić kondycję podmiotu i wydać opinię, czy należy ogłosić jego upadłość. Odblokowanie kont pozwala na spłatę bieżących zaległości. Dzięki temu długi spółdzielni nie będą rosły, a rolnicy mogą mieć nadzieję na odzyskanie pieniędzy.
Ale nie tylko to spędza im sen z powiek. W przypadku ogłoszenia upadłości Bielmleku oni jako udziałowcy muszą pokryć zobowiązania przedsiębiorstwa do wysokości swych udziałów. A te niedawno zarząd podniósł z 50 do 100 tys. zł. Rolnicy udziały spłacali, oddając mleko, po prostu od jego ceny potrącany był pewien procent. Niewielu z nich wpłaciło pełne 50 tys. zł, w większości przypadków było to 20-30 tys. zł. Teraz gdy udziały podniesiono do 100 tys. zł, w razie upadłości komornik może upomnieć się u nich o brakujące 80-70 tys. zł. Zobowiązanie nie wygasa nawet z chwilą, gdy rolnicy przejdą do innej mleczarni. Gospodarze zaczęli się już organizować. Wynajęli też prawnika, który ma wnioskować o unieważnienie uchwały zarządu o poniesieniu wysokości udziałów.
Jeszcze w niedawno Bielmlek zakończył wielką inwestycję - budowę nowej proszkowni. Jej otwarcie odbyło się z wielką pompą. Ale na dobrą sprawę produkcja w niej nigdy nie została uruchomiona. O zawirowaniach w spółdzielni zaczęło być głośno pod koniec ubiegłego roku. Latem 2019 roku rolnicy nie dostali pieniędzy za mleko, a pracownicy wypłat. Zbiegło się to ze zmianami we władzach przedsiębiorstwa. W tym samym czasie Romańczuk przestał być wiceministrem rolnictwa.
Problemy Bielmleku zbiegły się z kampanią wyborczą i nie dziwi fakt, że były w niej wykorzystywane. A Romańczuk ze sceny politycznej został usunięty. Nie pojawił się na żadnej liście wyborczej PiS.
Rolnicy kilkakrotnie protestowali przed siedzibą mleczarni, domagając się wyjaśnień od jej władz. Parokrotnie wychodził do nich przedstawiciel zarządu. Sam Romańczuk spotkał się z dostawcami mleka tylko raz. Uspokajał ich, że udało mu się uzyskać wsparcie finansowe (m.in. z Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa) i że zapłaci im zaległe pieniądze za mleko. Było to latem. Na spotkaniu tym przyznał też, iż podniesiono wysokość udziałów. Jak tłumaczył prezes, było to konieczne, umożliwiło bowiem zwiększenie majątku spółdzielni i ułatwiło otrzymanie kredytu.
Kontrahenci, widząc problemy mleczarni zaczęli rezygnować z umów. A rolnicy przeszli do innych odbiorców mleka.
Czytaj więcej w artykule: Jest wniosek o upadłość mleczarni Bielmlek w Bielsku Podlaskim. Rolnicy zapowiadają protest
Nagrania z rozmów z przedstawicielem zarządu spółdzielni można obejrzeć w artykule: Bielmlek pod nadzorem, jest wniosek o upadłość. Rachunki zablokowane a rolnicy protestują [3 x WIDEO, FOTO]
(bisu)