Po drewnianym piętrowym budynku, który stał przy ul. Sienkiewicza niedaleko dzwonnicy bazyliki, nie ma już nawet śladu.
Piętrowy budynek był własnością prywatną. Niegdyś należał do rodziny, która posiadała bardzo dużą działkę. Na tyłach ich dawnej posesji stoją obecnie bloki. Z rodziny tej w Bielsku jednak nikt nie pozostał. Jak się dowiedzieliśmy, z tego rodu żyje jedynie dwóch mężczyzn (może założyli rodziny). Jeden na stałe mieszka w USA, drugi na Śląsku.
- Pamiętam ten dom z czasów dzieciństwa - wspomina Barbara Babulewicz, miłośniczka historii Bielska Podlaskiego, prezes Fundacji Ochrony Dziedzictwa Ziemi Bielskiej. - Budynek miał bramę wjazdową, a z niej wchodziło się do niewielkich sklepików. W jednym z nich sprzedawano końcówki tkanin i materiałów krawieckich. W domu tym mieszkało także kilka rodzin. Wśród nich byli także właściciele. Budynek ten prawdopodobnie był pożydowski i po wojnie osiedlono w nim rodziny, które sprowadziły się do Bielska z okolicznych wsi. Później ktoś go wykupił. Jak sięgam pamięcią, zawsze wyglądał na stary i zaniedbany.
Od kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu lat, stał on opuszczony. Miał pozabijane okna i drzwi. Była na nim tablica informująca o tym, że nadaje się do rozbiórki. Przez lata jednak z nią zwlekano.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, kilka lat temu kupił go prywatny właściciel, który później wykupił także sąsiednią działkę miejską, na której miasto wyburzyło podobny drewniany budynek. Ten też prawdopodobnie przed II wojna światową należał do przedstawicieli społeczności żydowskiej zamieszkującej Bielsk. Po wojnie mieściły się tam mieszkania, a na dole sklepiki i fryzjer.
Niewykluczone, że na obu tych działkach wkrótce powstanie nowy budynek. Zresztą obok już powstało kilka nowych obiektów handlowo usługowych.
Po drewnianej zabudowie tej części miasta już zostało niewiele. Zburzony budynek był jedną z nielicznych jej pozostałości. Przy ulicy Sienkiewicza pozostał tylko jeszcze jeden drewniany budyneczek - na rogu skrzyżowania przed bazyliką. Jak informuje zawieszona na nim tablica, w chatce tej mieszkał błogosławiony ks. Antoni Beszta-Borowski, zamordowany przez hitlerowców w lipcu 1943 roku w Lesie Pilickim. W domu tym duchowny mieszkał tylko w czasie II wojny światowej, gdy hitlerowcy zajęli plebanię przy bazylice. I to właśnie w nim został aresztowany, a później wraz z blisko 50 najważniejszymi osobami w mieście wywieziony do Lasu Pilickiego i zamordowany. Dom ten jako plebania służył także po wojnie, bo budynki parafialne zostały zajęte najpierw przez NKWD, a później przez urząd powiatowy.
Drewniany dom przy ul. Sienkiewicza jest wyjątkowy nie tylko ze względu na osobę, która w nim zamieszkiwała. Ma on także wyjątkową architekturę. Jest to bowiem dom, którego ściany — co nie jest typowe dla budowli z dyli - nie łączą się pod kątem prostym. Róg domu jest ustawiony pod kątem rozwartym, a ściany są równolegle do ulic, które przy nim się krzyżują. Dom ten obecnie niszczeje, a jest prywatną własnością. Niegdyś były proboszcz bazyliki rozważał wykupienie tego budynku, ale ostatecznie do transakcji nie doszło.
Z punktu widzenia zachowania drewnianej zabudowy centrum miasta, to szkoda. Jedynymi drewnianymi budynkami, które są dobrze zachowane w ścisłym centrum miasta, są właśnie budynki parafialne. No można do nich dodać jeszcze drewniany budynek wzorowany na dawnej karczmie na rogu ul. Sienkiewicza i Placu Ratuszowego.
Karczma ta to część pierzei, która stanowi tło ratusza. Obok znajduje się drewniany sklep "Znachor" uwieczniony w kultowym filmie Jerzego Hoffman. Ten budynek też jest już własnością prywatną, ale, mimo schludnego wyglądu (to ogromna zasługa właściciela sklepu), nie jest w najlepszym stanie.
Obok stoi drewniany dom komunalny zwany domkiem Cytrynki od przezwiska jego dawnej użytkowniczki.
Kiedyś miasto złożyło wniosek do konserwatora zabytków o pozwolenia na rozbiórkę tego domu, ale konserwator się nie zgodził. Obecnie ze względów bezpieczeństwa ogrodzono go blachą i stoi...
- Niestety na razie nic z nim nie będzie się działo - przyznaje Jarosław Borowski, burmistrz Bielska. - Jakiś czas temu na sesji rady miasta jeden z radnych mówił o tym, by budynek ten przekazać w użytkowanie urzędu marszałkowskiego. Finalnie miał on być kolejnym budynkiem administrowanym przez Muzeum Podlaskie, które w Bielsku ma swą siedzibę w ratuszu. Jednak marszałek nie wyraził zainteresowania przejęciem tego budynku. Myślę, że chodzi o pieniądze. Władze wojewódzkie, podobnie jak my, nie mają funduszy na wyremontowanie i zagospodarowanie tego budynku. Gdybyśmy je mieli, sami byśmy coś z tym budynkiem zrobili.
Warto zwrócić też uwagę na zmiany, jakie zaszły po drugiej stronie ratusza - przy skrzyżowaniu ul. Mickiewicza i Kazimierzowskiej. Tam zabudowana została wolna przestrzeń między budynkiem, w którym do niedawna mieścił się bank (a obecnie jest tam sklep z odzieżą używaną), a Stokrotką. To prywatna inwestycja właściciela dawnej siedziby banku. Trzeba przyznać, że inwestycja ta ładnie uzupełniła lukę w ciągu budynków i dość estetycznie wpasowała się w całość zabudowy. Pozostawiono w niej nawet wjazd na parking przed znajdującym się w głębi sklepem PSS Społem.
Na razie nowo wybudowane lokale nie zostały jeszcze zagospodarowane.
A warto przypomnieć, że w czasach PRL w miejscu tym mieścił się kiedyś sklep meblowy. Dziś nawet ciężko sobie umiejscowić jego dawne położenie.
A tak ulica Sienkiewicza wyglądała w 2013 roku:
(bisu)
Zmiany w centrum Bielska (Bielsk.eu)