Sąd Okręgowy w Białymstoku nie miał wątpliwości co do winy bielszczanina Arkadiusza A. i za zabójstwo żony skazał go na 15 lat. Tak przekazało Radio Białystok.
Zabójstwo to jest jedną z najbardziej intrygujących spraw kryminalnych w naszym powiecie. Według ustaleń śledczych Arkadiusz A. zabił swą wówczas 41-letnią żonę w lutym 2011 roku. Przez lata jednak skutecznie ukrywał jej śmierć. On i dwójka ich dzieci sąsiadom i znajomym wmawiali, że Krystyna A. wyjechała za granicę. Między słowami sugerowali, że wdała się w romans. Arkadiusz A. wypełnił nawet za nią roczne rozliczenie podatkowe.
Córka zabitej, gdy wychodziła za mąż, miała powiedzieć sąsiadce, że zaprosiła mamę na ślub, ale ta odmówiła przyjazdu. Było to kilka lat po zabójstwie.
Cześć znajomych nie mogła jednak uwierzyć w tak nagłe zniknięcie kobiety. Po raz ostatni widziano ją u znajomych z sąsiedztwa na imprezie. Wyszła wieczorem, było chłodno, pożyczyła nawet kurtkę od koleżanki. Później ślad po niej zaginął.
Rodzinie przez kilka lat udawało się jednak zwodzić i ciekawskich znajomych, i policję.
Śledczy jednak z czasem nabrali podejrzeń. W styczniu 2016 roku postawili nawet Arkadiuszowi A. zarzut zabójstwa. Został on tymczasowo aresztowany. Wówczas przekopano całą posesję rodziny A. Nie udało się jednak znaleźć ciała. A to było kluczowym dowodem w sprawie. Bez niego prokurator nie zdecydował się na postawienie aktu oskarżenia. Arkadiusz A. wyszedł na wolność, ale nie na długo.
W maju 2018 roku udało się ustalić miejsce ukrycia ciała zabitej siedem lat wcześniej 41-latki.
Było ono zakopane na głębokości kilku metrów w lesie w okolicach Malesz, rodzinnej miejscowości Arkadiusza A. Zeszkieletowane zwłoki były zawinięte prawdopodobnie w dywan. Mimo znacznego stopnia rozkładu biegłym udało się ustalić, iż kobiecie zadano kilka ciosów nożem w okolice serca.
Arkadiusz A. znów trafił do aresztu. Został oskarżony o zabójstwo i stanął przed sadem. Przez cały czas nie przyznawał się do winy. Początkowo twierdził, że o śmierci żony nic nie wie, później kilkakrotnie zmieniał swe zeznania odnośnie tego, jak zginęła. Mówił m.in. że trzymając nóż w ręku spadła ze schodów, następnie przyznał, iż ją popchnął. Ostatecznie przyznał, że w czasie awantury, żona miała nóż w ręku i podczas szarpaniny ostrze skierował w jej ciało.
Zarówno on, jak i dzieci, o zmarłej nie mówili najlepiej. Z ich zeznań wynika, że 41-latka często zaglądała do kieliszka, nie wracała na noc do domu.
Arkadiusz A. pytany o to, dlaczego ukrywał śmierć żony, miał odpowiedzieć, iż dzieci straciły matkę, nie chciał, by straciły też ojca, który za jej zabicie trafiłby za kraty.
Wyrok nie jest prawomocny.
opr. (bisu)